Archiwum 03 grudnia 2002


gru 03 2002 Trudna sztuka chodzenia...
Komentarze: 2

Moje życie rozpoczęłam w pozycji leżącej, jednak powoli kształtując swoje mięśnie nauczyłam się siedzieć, później było jakby łatwiej – raczkowałam, stałam, lecz pewien przełom stanowił pierwszy krok. Nie powiem, że pamiętam jak go robiłam, jaki był cudowny i jakie miał znaczenie w moim życiu, bo nie pamiętam.

Na początku próbując stawiać choćby małe kroki potykałam się o gałęzie, kamienie, a czasem nawet o własne nogi, jednak lata ćwiczeń pokazały efekty; dziś stoję w pozycji pionowej, dziś chodzę, dziś biegam... Mimo to jeszcze dość często wywracam się biegnąc, bo nie przed wszystkim da się uciec. Z wiekiem, ścieżki, po których chodzę mają więcej przeszkód, są coraz trudniejsze do przebycia, bardziej męczą... Niektóre wydają się strasznie długie, jednak ich monotonia jeszcze bardziej wyczerpuje, rozpraszam się i uginam pod ciężarem kolan. Podnieść się nie jest tak łatwo, oderwać zbędne kilogramy od ziemi, ale po kilku ciężkich próbach zazwyczaj wychodzi. Wtedy można powrócić na swoją ścieżkę, ścieżkę życia. Ona jest podobna do nauki chodzenia, choćby dlatego, że na początku uczysz się najprostszych rzeczy, jednak z czasem znając i te trudniejsze musisz powracać na początek, by dobrze zrozumieć kolejne zagadki życia.

 

klapcio : :