Komentarze: 2
z każdą łzą staje się silniejsza
z każdą kroplą krwi pełniejsza
coraz trudniejsza do opanowania
zobojętniała
coraz bardziej...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
z każdą łzą staje się silniejsza
z każdą kroplą krwi pełniejsza
coraz trudniejsza do opanowania
zobojętniała
coraz bardziej...
Coś się zacięło w czasoprzestrzeni. Czuła w powietrzu każdą unoszącą się sekundę. Każde małe drgnięcie zegara stanowiło krzyk bólu. Tak się nie dało żyć. Pytania kotłowały się w głowie. Wciąż niewiadomo czemu powtarzały się, jakby ktoś włączył guzik „repeat”. Jedno nakładało się na drugie, tworząc ogromny hałas. Myśli stawiały niesamowity opór. Zanik jakiejkolwiek twórczości. Umysł pewnie by spał, gdyby nie te pytania. W brutalny sposób przedstawiały rzeczywistość.
Ołówek już dawno był częścią ręki, należał do niej. W tym było coś oczywistego. Nikt nawet nie próbowałby ich rozdzielać. Odruchowo rysował tylko kasztany, teraz na kartce pojawiła się twarz. Kreska po kresce, cienie, oczy, doły w policzkach, włosy... Smukła twarz kobiety. Wyrazista, dość przejrzysta, żadne arcydzieło, jednak miało styl.
Kobieta należała do tych, które od pierwszej chwili wyglądają groźnie. Ciemne, kasztanowe włosy. Brązowe, wielkie oczy. I charakterystyczna dziurka w brodzie, mały ślad, blizna. Skończyła wrysowywać nos, w momencie gdy drzwi rozwarły się na pełną szerokość. Łuna światła oparła się o jej prawe ramię. Ołówek automatycznie wypadł z ręki, więc jednak nie były całością...
Ręka dotknęła czerwonej ściany, głowa przybliżyła się do ręki, aż w końcu oparły się o siebie. Na twarzy kobiety z portretu pojawiła się pierwsza łza. Powoli, powolutku jej twarz, kobiety z portretu, zaczęła się rozmazywać.
Czas przekazał kolejną ważną wiadomość – kolacja. Czas zawsze miał swojego posłannika, w tym wypadku był to jej brat. Czas wiedział kiedy nadejść. Nie wchodził, gdy był nieproszonym gościem. Nie był zbyt nachalny, ale kiedy wiedział już, że ma wejść, to żadna siła oporu nie była dla niego problemem. Czas przychodził na kilka sposobów. Czasami wybierał sobie posłanników. Czasami znów dawał tylko znaki, więc o zamknięciu oczu, choć na krótką chwilkę można było tylko pomarzyć. Zawsze można było pominąć coś naprawdę istotnego. Do tego czas informował o wszystkim, nie segregował wiadomości na ważniejsze i mniej ważne. To należało do nas; odczytać, posegregować, zrobić.
Smerfy dalej śpią,
tylko mała Renia buszuje w krainie czarów
ojej
smutno