Komentarze: 2
Nie mogę już patrzeć na siebie, znowu coś sprowokowało mnie bym zaklęła, tak, a przecież to takie nie ludzkie. Najpierw klnę, a później składam ręce do modlitwy, te same usta na co dzień wyzywają, a wieczorem odmawiają pacierz. Ten sam Bóg słuchając przedpołudniem moich obelg, popołudniu wysłuchuje moich modłów. Co dzień upadam, poniżam się przeklinając, by po zajściu słońca znów powoli się podnosić. Nie potrafię być inna w świecie, w którym wszyscy się wyzywają, wszyscy używają ‘wzmacniaczy’, wszyscy prowokują siebie nawzajem. Nawet jeśli bym bardzo chciała, to samo dźwięczy w uszach – idąc ulicą tylko słychać zamiast miłego głosu np. przewodnika; „po prawej stronie podziwiamy Pałac Kultury” to „po prawej stronie podziwiamy kolejny tłum rozwydrzonych ludzi” (może słowo człowiek powinnam zastąpić małpą..., bo faktem jest, że coraz częściej sami podziwiamy swoją głupotę). Jeszcze tylko mały dodatek:
„Bóg stwarzał świat
Stworzył Niebo
Powstało i oddało pokłon
Stworzył Ziemię
Oddała Mu cześć
Stworzył Słońce i Księżyc
Zaśpiewały: "Gloria..."
Stworzył Morze
Zaszumiało "Święty..."
Stworzył Rośliny i Zwierzęta
Odśpiewały "Magnificat..."
Stworzył Człowieka
Który wywyższył się nad Stwórcę”
– może trochę nietematyczne, jednak tylko to tutaj pasowało.