Komentarze: 8
Chyba marzę o licencji na zabijanie, ale to zupełnie chwilowe. Mam nadzieję. Bo jakoś nie odpowiada mi myśl o tym, że będę chodziła z bronią w ręku i trzaskała kogo się da. Tak jakoś broń do mnie nie pasuje. Zabijanie. Do tej pory udzielało się tylko jako zabijanie samej siebie, ale to chyba nic szczególnego. W końcu trzeba pozbyć się tej niepotrzebnej już części ciała, myśli, mózgu, czy czego tam chcecie. Naturalna kolej rzeczy – wyeliminować niepotrzebne, stare, zużyte. Później trzeba to ładnie nazwać, bo znowu zabijanie się kojarzy. Wiecie; dużo krwi, straty, ludzie tych słów nie lubią. Ale jak się powie, że zmiany są potrzebne, że następują powoli, to już zupełnie co innego. No więc doświadczona Renia kończy swój `przydługaśny` wywód o zabijaniu, pesymistycznym akcentem, zupełnie nie związanym z notką – KURWA. Dobranoc Smerfy.